Wydawnictwo Kobiece: Mario Escobar- Kołysanka z Auschwitz (recenzja)
Cześć 😊 Mam nadzieję, że odpoczywacie
i korzystacie ze słonecznych dni. Niedawno na fali tematyki obozowej,
skończyłam książkę Mario Escobara ‘Kołysanka z Auschwitz’.
Rok 1943 w Niemczech, nasilają się
prześladowania mniejszości, w związku z polityką Hitlera. Helene Hannemann czystej
krwi Niemka zamiast wyprawić dzieci do szkoły, wyrusza wraz z nimi i mężem w
ciężką podróż bydlęcymi wagonami do Auschwitz. Kobieta jest wolna, ale
postanawia towarzyszyć rodzinie, której jedynym przewinieniem jest romskie
pochodzenie.
Po przetrwaniu trudów podróży zostaje walka o
codzienny byt, a nie jest to łatwe wśród wrogich spojrzeń współwięźniów. Zwłaszcza
jeśli ma się piątkę dzieci i nie wiadomo, gdzie przebywa i czy tak naprawdę w
ogóle żyje mąż.
'Nasz pobyt w Auschwitz nie mógł się zacząć gorzej. Nadal nie rozumiałam, że jedyna zasada rządząca obozem to przetrwać za wszelką cenę i nie oczekiwać od nikogo pomocy.'
'Nasz pobyt w Auschwitz nie mógł się zacząć gorzej. Nadal nie rozumiałam, że jedyna zasada rządząca obozem to przetrwać za wszelką cenę i nie oczekiwać od nikogo pomocy.'
Sytuacja się poprawia, kiedy Helene otrzymuje
etat pielęgniarki obozowej, a w końcu propozycję poprowadzenia samego przedszkola.
Prowadząc placówkę ma do pomocy kilka kobiet oraz niezbędne pomoce i dodatkowe
wyżywienie. Wszystkie starają się by chociaż przez kilka godzin odciągnąć
dzieci od tego piekła.
Jednak sen z
powiek spędzają jej bliźnięta, które co tydzień znikają z placówki i trafiają
pod pieczę doktora Mengele. Niepowodzenia na froncie i ograniczone zaopatrzenie
sprawiają, że działalność przedszkola wisi na włosku.
‘Kołysanka z
Auschwitz’ jest fikcją literacką opartą na prawdziwych wydarzeniach, co nie
oznacza, że nie wzbudza emocji. Forma pamiętnika jest niezwykle przystępna i
sprawia, że szybciej wczuwamy się w główną postać. Helene Hanneman i jej piątka dzieci żyły
naprawdę. Przed autorem było nie lada wyzwanie, ze szczątkowych informacji o
tej kobiecie chciał wykreować obraz macierzyństwa i heroicznej miłości do
swoich dzieci.
‘Matki nie mają ideologii. Nasze dzieci to
nasza jedyna sprawa, jedyna ojczyzna. Mężczyznom zabijanie i umieranie w imię
ideałów może przychodzić naturalnie. Dla as, nosicielek życia, morderstwo
popełnione w imię ideałów jest najgorszym wynaturzeniem, jakie stworzyła
ludzkość.’
Helene prowadziła przedszkole w obozie,
starając się by chociaż na chwilę na ustach najmłodszych zagościł uśmiech.
Lekki styl
autora pozwoliłby na pochłanianie kartek w zastraszającym tempie, gdyby nie
poruszona tematyka. Książkę czyta się ciężko, ze względu na emocje jakie
towarzyszą. Każdy wie, że w obozach były dzieci, ale poznawać szczegóły to coś
zgoła innego.
Pośród całego
tego bestialstwa pokazywane są także proste rzeczy, które dawały codzienną
radość. Bohaterzy są dobrze zbudowani,
dialogi bardzo naturalne.
Helene jest
symbolem matki, dla której rodzina jest najważniejsza, w opozycji do niej stoi
nie kto inny jak Mengele.
Doktor jest
przystojny i uśmiecha się czarująco, jest bardzo obowiązkowy. Jednak z każdym
spotkaniem Helene zauważa u niego wady,
piękna maska zaczyna opadać, a sięga bruku, kiedy znajduje bliźniaki zszyte ze
sobą nie tylko poprzez skórę, ale także żyły. Kobieta zauważa, że zło niszczy
wszystko. Wraz ze zbliżającym się końcem wojny, zauważa też, że dla niektórych
żołnierzy, pobyt w obozie to był wyjazd na kolonię. Idealnie ogoleni i czyści w
odprasowanych mundurach, w opozycji do więźniów na skraju śmierci.
Powieść to niejaki hołd dla rodziny Hanneman,
polecam.
Książka odebrana
za punkty w serwisie www.czytampierwszy.pl.
czytałem i polecam / https://bookocholik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% - trzeba ją przeczytać :)
Usuń