Wydawnictwo Kobiece: Katy  Evans - Manwhore +1 (recenzja)

Wydawnictwo Kobiece: Katy Evans - Manwhore +1 (recenzja)

Cześć 😊 Dziś mam dla Was kolejną niegrzeczną recenzję. Manwhore +1 to kolejna część przygód Rachel i Malcolma, wydana w serii #niegrzeczneksiążki Wydawnictwa Kobiecego.



  W pierwszej części Rachel narozrabiała i to znacznie. Karty zostały odkryte, a Malcolm poczuł się urażony i oszukany. Pomimo sprostowania jakie zamieściła w gazecie, on dalej milczy. Będzie próbowała go odzyskać, ale jak to zrobić, skoro odgrodził się od niej szklanymi ścianami, a dostępu bronią rzesze  asystentek.
Nie będzie to łatwe zadanie.




  Podobnie jak w Greyu, pierwsza część kończy się w taki sposób, że musimy sięgnąć po drugą. Na szczęście kupiłam obie części w jednym czasie (polecam!), więc mogłam poskromić ciekawość.
 Tym razem także się nie zawiodłam. Katy Evans ma bardzo przyjemny styl pisania, dialogi są naturalne,  spokojnie mogłyby być żywcem wzięte do scenariusza filmowego. Bohaterzy nie zawodzą, ich kreacja z pierwszej części jest kontynuowana, więc dla fanek jest to dodatkowy plus. Zawsze podczas czytania znajduję bohatera, które ubóstwiam i takiego, którego bym się pozbyła. I tak  jest z koleżankami Rachel. Gina, zraniona przez poprzednich bohaterów jest  nieznośna i ocenia  wszystkich mężczyzn i przez pryzmat swoich doświadczeń ich ocenia. Nie zostawia suchej nitki – ma bardzo szowinistyczne poglądy i wszystko wie najlepiej. Denerwuje mnie jakich rad udziela, bo wsparcie w niej znikome.
 Autorka w tej części także bardziej skupia się na historii, którą tworzy, niż na scenach erotycznych. W sumie powstaje fajny romans, a nie słabej jakości erotyk.
Fajna opcja to playlista, którą podaje nam autorka na samym wstępie – możemy słuchać muzyki i wczuwać się w role bohaterów (ja jednak lubię czytać w ciszy :) ).
Podróże Neli: Nela i wyprawa do serca dżungli (recenzja)

Podróże Neli: Nela i wyprawa do serca dżungli (recenzja)

  Cześć :) Zapraszam Was na spotkanie z dzikimi plemionami i interesującymi zwierzętami, sponsorowane przez www.czytampierwszy.pl.
 „Nela i wyprawa do serca dżungli’, to już dwunasta książka tej małej podróżniczki. Tym razem zabiera nas na Borneo śladami ‘Łowców Głów”.




 Tę wyprawę zawdzięczamy wizycie Neli w antykwariacie i odnalezieniu zapisków, pewnego podróżnika sprzed wieku, któremu udało się znaleźć, a nawet pobyć w wiosce, żądnych głów plemion.

" Stare zapiski są bardzo fajne, bo można je badać i na nowo odkrywać to, co ktoś kiedyś w nich zapisał"

 Nasza podróżniczka wyrusza podobną trasą, podczas podróży zaprasza nas do dżungli, oswaja ze zwierzętami, pokazuje egzotyczne owoce. Jej przewodnikiem jest jeden z mieszkańców wioski, jedyny, który zna angielski. W samej wiosce, dziewczynka spędza trzy dni, bo to magiczna cyfra dla ludu Dajak. Trafia pod skrzydła, nie byle kogo, bo samego wodza, który dopatruje w niej duszy wojownika i wystawia ją na próbę. Poznając zwyczaje Dajaków, przekazuje nam je w sposób bardzo atrakcyjny.



Przyznam się, że to moje pierwsze spotkanie z Nelą i jestem zachwycona. Piękne ilustracje są na każdej stronie, oprócz zdjęć, tekst okraszony jest rycinami i ilustracjami autorstwa dziewczynki.
Książka napisana jest w bardzo prostym i przystępnym języku- idealna by zrozumiały ją dzieci i by rozbudzić w nich głód przygód i wiedzy.

„To niesamowite dostrzegać rzeczy, na które na co dzień nie zwracamy uwagi. Chociaż myślę, że my dzieci, widzimy dużo więcej niż dorośli.”






  Dużo ciekawostek, zainteresuje nawet dorosłych, a zagadki i nawiązanie do wcześniejszych przygód zmusza do samodzielnego myślenia.
Podoba mi się, że fabuła nie skupia się tylko na Borneo, ale wykracza dużo dalej. Jeśli w książce przedstawione jest jakieś zwierzę, automatycznie pokazani są jego kuzyni z innych kontynentów, oraz środowisko w jakim żyją.
Z czystym serce polecam, bo wiedzę zdobytą w książkach, dzieci z powodzeniem mogą wykorzystać np. na lekcjach przyrody czy geografii.
Kto wie, może część z nich wyruszy śladami Neli. 



Wydawnictwo Kobiece: Katy Evans - 'Manwhore' (recenzja)

Wydawnictwo Kobiece: Katy Evans - 'Manwhore' (recenzja)

Cześć :) Dziś trochę niegrzeczny post, prawie rok temu pokusiłam się o zakupy w www.taniaksiazka.pl i w mojej biblioteczce wylądowała twórczość Katy Evans. Jak wiecie, od czasu do czasu lubię przeczytać jakiś romans, w sumie to nie zamykam się na żaden gatunek (oprócz fantasy i książek motywacyjnych).



  Rachel jest młoda i ambitna, pracuje w małym wydawnictwie, które ostatnio przeżywa kryzys. Jej szefowa zleca jej zadanie, które może pomóc przetrwać nie tylko firmie, ale okazać się także trampoliną dla jej kariery. Dziewczyna ma spotkać się z największym playboyem Chicago, uwieść go, poznać jego sekrety, a w końcu o nich napisać.
 Malcolm ma wszystko czego dusza zapragnie, luksusowe jachty i apartamenty. Prowadzi prężnie działającą korporację, a jego urokowi nie oprze się żadna z kobiet. To właśnie jego ma rozgryźć Rachel.
Zadanie nie przychodzi jej łatwo, zwłaszcza, że sam Malcolm pokazuje jej inne oblicze niż znają wszyscy.
Nie tylko Rachel chce odnieść sukces, jedna z jej koleżanek zna jej sekret i nie chce grać w czyste karty.



 Jeśli jeszcze tego nie zauważyliście, to  pomysł jest rodem ściągnięty od E. L. James (to ta od Greya). Ona młoda, piękna i musi przeprowadzić z nim wywiad. On bajecznie bogaty playboy, z zagmatwaną historią rodzinną. Luksusowe jachty, wystawne bankiety i wykwintne restauracje. I tu  chyba podobieństwa się kończą.
Bohaterzy w odróżnieniu od Greya są lepiej zbudowani. Rachel wie czego chce, nie miota się i nie szuka problemów na siłę. Malcolm pewny siebie, ambitny, ale              przy tym ma ludzką twarz. Dosyć sporo jest postaci drugoplanowych, które często się pojawiają, ale tylko ubarwiają akcję, zamiast przeszkadzać.
Co do samego seksu to jest go sporo, ale fani BDSM będą zawiedzeni. Nie pojawiają się żadne zabawki, czy akcesoria. Same sceny nie są także tak szczegółowe jak w Greyu, opisane są w sposób delikatny, ale nie z pietyzmem. Nie na stosunkach opiera się ta książka, jest więcej historii, mniej przebywania w łóżku. 
 Katy Evans mocno się inspirowała Greyem, ale dużo lepszy warsztat pozwolił jej na stworzenie niezłej historii, którą przyjemnie się czyta. Ta książka to naprawdę  przyzwoity romans.


 
Olga Płocinska- 'Oddam brata w dobre ręce. Zapiski Malwiny.' (recenzja)

Olga Płocinska- 'Oddam brata w dobre ręce. Zapiski Malwiny.' (recenzja)

Cześć :) Relacje między rodzeństwem są skomplikowane, często trudne, a dodając do tego rezolutną ośmiolatkę i chłopca w okresie buntu - może być z tego nie lada wyzwanie.  'Oddam brata w dobre ręce' jest właśnie o relacjach między dziećmi. Zapraszam na recenzję dzięki www.czytampierwszy.pl.



 
 Malwina ma osiem lat i mieszka w Warszawie. Jest dziewczynką, która powoli już wkracza w okres dorastania. Jej życie toczy się wokół szkoły, przyjaciół, wyjazdów oraz pierwszych miłości. Ma to szczęście, że dorasta w rodzinie przepełnionej miłością. Kiedy jest smutna lub coś ją trapi może liczyć na świadomych wychowawczo rodziców, babcię, która uwielbia swoje zwierzęta, szaloną ciocię i jej narzeczonego. Pewnie wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jej dwuletni brat, Michał. Malwina bez pardonu oświadcza, że nie lubi ‘Młodszego’, jak pogardliwie go nazywa. Ciężko jej się z nim porozumieć, bo jeszcze nie mówi i w sumie wkracza w okres buntu dwulatka, dlatego z przyjemnością obserwuje, kiedy dostaje on kary.
 Malwina z chęcią przedstawia nam swój świat, za pomocą wpisów do pamiętnika. Zawiera w nich swoje spostrzeżenia, uczucia i to co uważa za ważne.



 Książka napisana jest w sposób bardzo humorystyczny i tę wesołość łatwo można odczytać. Jednak powstaje pewien dysonans, mają być to wpisy do pamiętnika ośmiolatki, a często słownictwo czy tok rozumowania zdecydowanie wykracza poza ten zakres.
 Autorka jest z wykształcenia psychologiem i widać jej próby stworzenia nie tyle co zabawnej, ale także mądrej książki. Rodzice Malwiny omawiają z nią każdy problem, potrafią przeprosić, ale także być konsekwentni i wyznaczyć karę. Córkę traktują jak partnera w rozmowie i z chęcią słuchają co ma do powiedzenia. Pisarka w sposób przystępny wyjaśnia, kwestie wartości pieniądza – rozsądne wydawanie, ale także zarabianie na własne kieszonkowe. Ten rozdział może być dobrym wstępem do rozmowy z dziećmi o finansach. Porusza także problemy emocjonalne, jeśli jakaś zabawa nie podoba się dziecku to nie musi brać w niej udziału, informuje dobrze także by zgłosiło dorosłym zaistniałą sytuację i nie będzie to nic złego. Nie podoba mi się, że używa słowa ‘upokorzenie’, którego nie objaśnia.

‘Wytłumaczyła nam, co to znaczy upokorzenie, i powiedziała, że trafiła jej się grupa bardzo mądrych dziewczynek.’

Przy książkach dla dzieci trzeba brać zawsze poprawkę, że nie każdy rodzić umie lub chce omawiać, czytane lektury. Niektórzy na przeczytaniu kończą swoją rolę.
Pomimo małych wad, które wytknęłam, mogę ją polecić z czystym sercem. Pani Olga ma przyjemny styl pisania, a cała historia jest spójna i naprawdę ciekawa. Bohaterowie potrafią rozbawić, a piękne ilustracje Bartosza Sujkowskiego cieszą oczy.
Myślę, że dzieciom przygody Malwiny bardzo się spodobają, a dla rodziców może to być  pozycja, która pomoże rozmawiać o uczuciach jakie towarzyszą starszemu rodzeństwu, kiedy pojawia się nowy członek rodziny. Olek jeszcze jest za mały na tę pozycję, więc wyląduje w biblioteczce koleżanki.


Jan Szymański - ‘Książki przez które zginiesz’ (recenzja)

Jan Szymański - ‘Książki przez które zginiesz’ (recenzja)

 Cześć 😊 Jakiś czas temu za sprawą Wydawnictwa Po Godzinach w moje ręce trafiła ‘Książki przez które zginiesz’ Jana Szymańskiego.


 Młody polski archeolog, zresztą jak co roku, wyrusza do Ameryki Pd. do pracy przy wykopaliskach. Zanim jednak to nastąpi zatrzymuje się w hostelu w Meksyku, bo potrzebuje pewnych informacji do swoich badań, które może otrzymać w tutejszym muzeum. Tak poznaje Annie, atrakcyjną australijską podróżniczkę, z którą przychodzi dzielić mu nie tylko dormitorium w swoim ulubionym hostelu, ale także wyprawę szlakiem ruin. Korzystając z wolnych dni, oboje wyruszają na południe. On jako przewodnik po kulturze majańskiej, ona jako miła towarzyszka. Głód wiedzy i przygód sprawia, że znajdują się w złym miejscu i czasie. Nie wiedzą jeszcze, że podsłuchana rozmowa kartelu, przyniesie same nieszczęścia.
 Dalsza podróż upływa, spokojnie pod znakiem ruin i znajomych Pawłowi miejsc. Sielanka trwa dopóki nie zostają napadnięci, przez znajomy już kartel. Bandyci chcą jednego; odnalezienia drogocennych manuskryptów i potrzebują kogoś, kto się na tym zna. Pierwszy raz Paweł uczestniczy w archeologicznych poszukiwaniach, gdzie stawką oprócz artefaktów jest życie.
 Annie udaje się uciec i będzie musiała wykazać się nie lada odwagą by odnaleźć Pawła, a on spokojem i opanowaniem by dostarczyć tego czego poszukują napastnicy, a przy tym zachować życie.

 Akcja książki dzieje się dwutorowo; z jednej strony historia Pawła i Annie, z drugiej historia Jorge, włamywacza porwanego przez kartel by odnaleźć skarb. W pewnym momencie drogi tych troje się przecinają i wszyscy podejmują nierówną walkę o przetrwanie.
 Wiedza autora o krajach Ameryki Pd. dodaje kolorytu całej historii. Piękne opisy przyrody, mieszają się z ciekawostkami historycznymi i informacjami na temat tamtejszej kultury. Niezwykle atrakcyjne umiejscowienie akcji, sprawia, że możemy czytać i jednocześnie lokować wydarzenia za pomocą mapy i pogłębiać wiedzę na temat zabytków.
 Książkę czyta się z przyjemnością. Wątek akcji i napięcie są dozowane. Pojawia się także wątek miłosny, ale nie jest on rozdmuchany, autor powoli buduje zażyłość pomiędzy parą.
Same postacie są barwne i zbudowane wielopoziomowo i konsekwentnie – od początku do końca przejawiają przypisane im cechy. Nie ma jakiś niedociągnięć, bandyci są stworzeni jak w gangsterskim filmie.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to wewnętrzne rozterki Pawła. Osobowość Pawła podzielona jest na trzy osoby: Obserwator, Filozof i Szyderca – nie wiem po co to wszystko. Nabiera to irracjonalnego charakteru. Mnie to roztrojenie jaźni denerwowało, zostawiłabym te wewnętrzne monologi, ale bez rozbijania ich na jakieś ‘duszki’. Po pierwszej takiej wewnętrznej przepychance, miałam odłożyć już książkę, a to dopiero był początek, ale opisy tak mi się spodobały, że dałam jej szansę i nie zawiodłam się.
Polecam, idealnie sprawdzi się jako wakacyjna lektura.
Burda Książki: Will Dean - Martwa Cisza (recenzja)

Burda Książki: Will Dean - Martwa Cisza (recenzja)

Cześć😊 Wszyscy ostatnio narzekają na pogodę, mnie akurat odpowiada – jest pretekst by zaszyć się z kubkiem herbaty i dobrą książką. Przypomnę, że wcale nie musicie wydawać pieniędzy by książki zdobiły Wasze półki. Wystarczy rejestracja na www.czytampierwszy.pl i jeszcze cieplutkie egzemplarze (lub e-booki), lądują w Waszym mieszkaniu.




 Gavrik to małe szwedzkie miasteczko, które ma swoje tajemnice. Jedną z nich jest Meduza, seryjny morderca, który po dwudziestu latach bezczynności, powraca z rozmachem. Utgard jest największym lasem w okolicy, słynie ze swojego mrocznego uroku, którego dodają mu odnalezione w  krótkim odstępie czasu, zwłoki dwóch myśliwych. To co łączy ofiary to pochodzenie i… puste oczodoły.


 Mieszkańcy szybko łączą fakty z morderstwami sprzed lat. Pierwsze podejrzenia, podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej, padają na ekscentrycznego pisarza, znanego jako Ghostwriter, jednak zostaje on zwolniony z aresztu. W Mossen, wiosce nieopodal której znaleziono ofiary, są jeszcze cztery inne posiadłości; Benghta - emerytowanego żołnierza marines, sióstr snycerek- które rzeźbą trolle z elementami żywych tkanek, Vigga- taksówkarza i samotnego ojca oraz Carlssonów – idealnego małżeństwa, które cieszy się lokalnym szacunkiem. Czy w którymś z domów mieszka morderca?
Lokalna dziennikarka, Tuva Moodyson, będzie próbowała rozwiązać zagadkę Meduzy, a przy tym pozna, mrożące krew w żyłach sekrety mieszkańców. Tu nie wszystko jest oczywiste, małe społeczności mają swoje przyzwyczajenia i nierozerwalne więzy krwi. Nie każdy jest wrogiem, a pomoc może przyjść z najmniej spodziewanej strony.



 Przeczytałam wiele thrillerów, ale żaden nie był podobny do tego. Książka ma niesamowity klimat, jest mroczno, wilgotnie i przerażająco – napięcie nas nie opuszcza, a opisane zimno przenika przez kartki.
„Przyspieszam. Jest coraz ciemniej, a byk nadal idzie wprost na mnie. Wjeżdżam lewą oponą do rowu i muszę ostro skręcić, żeby się z niego wydostać. Wtedy rogi zwierzęcia przejeżdżają po zderzaku. Metaliczny odgłos drapania przeszywa mi uszy. Nic nie widzę.”
Opisy miejsc są szczegółowe, ale nie zanudzają, wręcz przeciwnie, to one nadają charakteru całości.
 Cała historia zbudowana jest na wątku akcji, są wątki poboczne jak wspomnienia Tuvy czy choroba jej matki, ale nie ma śladu wątku miłosnego. Wiele osób może uznać to za plus, dla mnie wątek miłosny zepsułby ten mroczny klimat, już mam dość książek, których akcja opiera się na romansie.
 Dodatkowy plus za bohaterów - bardzo mi się podobają. Są przemyślani od początku do końca i bardzo barwni, nie powielają się z innymi powieściami. Każda z osób ma coś charakterystycznego, Tuva jest niesłysząca,  ktoś inny ma blizny na pół twarzy, czy jest azjatą. Myślę, że sposób w jaki są zbudowane i opisane będzie cechą rozpoznawczą autora, zwłaszcza, że to jego debiut.
 Całość czyta się naprawdę dobrze i nawet w słoneczny dzień, znikamy w czeluściach Utgardu.
 Niektórzy porównują ją do literatury skandynawskiej. Martwa cisza to pierwszy tom zapowiadanej serii z Tuvą w roli głównej, a ja z chęcią sięgnę po pozostałe.
Rebeca Fleet- Zamiana (recenzja)

Rebeca Fleet- Zamiana (recenzja)

Cześć😊 Wczoraj po południu skończyłam czytać Zamianę  Rebbeci Fleet (Wydawnictwo Marginesy) i uczciwie mówiąc jestem trochę rozczarowana.
Książka była zapowiadana jako thriller pełen napięcia i całkiem dużo szumu wokół niej robiono. Polowałam na nią na www.czytampierwszy.pl, ale mi się nie udało (kto obserwuje mojego Instagrama, wie, że zdobyłam trzy inne książki). Tak bardzo chciałam ją przeczytać, że założyłam nawet konto premium na www.legimi.pl i pobrałam ebook.





 Caroline i Francisa poznajemy kiedy korzystają z usług jednego z portali i zamieniają się mieszkaniem na okres wakacji. Para postanawia spędzić wakacje bez syna, próbują odbudować swoje relacje.
Francis niedawno wyszedł z uzależnienia od leków, które popychały go w niebyt, natomiast Caroline nie     potrafiąca poradzić sobie z uzależnieniem znalazła oparcie w innym mężczyźnie.
 Ten weekend na przedmieściach Londynu miał być idealny, wręcz romantyczny. Jednak rzeczy, które  Caroline znajduje niby przypadkiem, spędzają jej sen z powiek i sprawiają, że powraca do niej przeszłość. Oprócz romansu, ukrywa coś jeszcze, coś o czym chciałaby zapomnieć.

‘Boję się, że mam więcej, niż mi się należy, że stąpam po cienkiej linie szczęścia, która w każdej chwili może pęknąć. Już się do tego przyzwyczaiłam.’

Tajemniczy nieznajomy, jest teraz w jej mieszkaniu i wie o wiele za dużo. Czego chce i czy synowi Caroline grozi niebezpieczeństwo? Na te pytania będzie szukała odpowiedzi.


 Książka jest napisana z perspektywy trzech osób: Caroline, Francisa i nieznajomego. Poznajemy trzy różne perspektywy i dwa różne okresy czasowe. Współczesne wydarzenia dzieją się w 2015 roku, a ich początek datowany jest na 2013.
 Uczciwie napiszę, że trochę się męczyłam. Zapowiadanego napięcia nie odczułam. Książka nie jest źle napisana, ale to raczej obyczajówka niż thriller. Ponad połowa to opis romansu, a kiedy do Caroline zaczynają docierać niepokojące sygnały, nic wielkiego się nie dzieje. Bohaterka prowadzi monologi z nieznajomym, wczuwa się w jego role, zamiast podjąć jakieś kroki, biernie czeka. Napięcie jest słabo budowane, wręcz nie istnieje.

‘A jeśli to prawda, jesteś teraz w moim domu. Przeglądasz moje rzeczy, dotykasz ich. Śpisz w moim łóżku. Znalazłeś sposób by wrócić do mojego życia.’

Postać jej męża zajmuje dosyć dużo czasu, ale nic nie wnosi. Nawet w okresie ‘trzeźwości’ jest jakby nieobecny i bez charakteru.  Kiedy odkrywa jaki sekrety ukrywa, to czeka aż sama się zdecyduje na jego wyjawienie – on ją rozumie.
 Wątek nieznajomego zaczyna się intrygująco, ale listy i wewnętrzne monologi, które Caroline snuje do tej osoby psują efekt.
 Nie podoba mi się zakończenie, trochę oderwane od całości, tak jak w bajkach.
Podsumowując to takie 3/5. Czyta się nieźle, ale nie tego oczekiwałam.

Biblioteczka malucha: Rachel Bright & Jim Field - Wiewiórki, które nie chciały się dzielić (recenzja)

Biblioteczka malucha: Rachel Bright & Jim Field - Wiewiórki, które nie chciały się dzielić (recenzja)

 Cześć :) Niektórzy już pewnie wiedzą, że wraz z 130 innymi blogerami biorę udział w drugiej edycji akcji #kochanieprzezczytanie zorganizowanej przez Save the magic moments. Akcja wystartowała z pierwszym dniem marca, i tego dnia Instagram zaczęły zalewać zdjęcia książek dla dzieci.
 Dziś przyszła kolej na mnie. Olek ma już całkiem pokaźną biblioteczkę. Nie będę udawać, że czytam codziennie, bo nie czytam. Czasami Olek zaśnie już o 18:00, a innego dnia zabierze mi z ręki książeczkę i sam ją przegląda. Jednak dostęp do biblioteczki ma swobodny, a my zachęcamy go do korzystania z niej. Zwłaszcza, że sami dużo czytamy.


 Książki dla dzieci kocham za ilustracje, a serię Picturebook z Zielonej Sowy wręcz ubóstwiam, dlatego chciałam pokazać Wam Wiewiórki, które nie chciały się dzielić stworzoną przez Rachel Bright (tekst) i Jima Fielda (ilustracje).

 Cyryl jest młodą wiewiórką, która żyje beztrosko, tego faktu nie zmienia nawet nadchodząca zima. Kiedy wszystkie zwierzęta jesienią gromadzą zapasy, on w dalszym ciągu spędza całe dnie na przyjemnościach.
Jednak głód, w końcu, daje o sobie znać, wtedy Cyryl znajduje OSTATNIĄ SZYSZKĘ, a na jego drodze staje skrzętny Błażej, który pomimo, że ma już całą spiżarnię pełną, nie zamierza oddać zdobyczy.


 Przez walkę o zapasy, wiewiórki wpadną w nie lada tarapaty.
Nie martwcie się jednak! Wszystko zakończy się dobrze, a nasi bohaterowie wyniosą z tego spotkania ważną lekcję.


 Naprawdę jestem zachwycona!
Ilustracje są po prostu przepiękne. Duże wyraźne, z szeroką paletą barw- takie jak powinny być książeczki dla dzieci. Format A4 pozwala na wygodne przeglądanie w kilka osób.  historia przedstawiona w książce jest  mądra i posiada morał. Uczy nas, obowiązkowości, współpracy, a przede wszystkim tego, że szczęście największe jest wtedy, kiedy dzielimy je z innymi. Całość jest zapisana rymem, dzięki temu przyjemnie i bardzo melodyjnie się ją czyta, a to wzbudza zainteresowanie u małego słuchacza.
 Co prawda ta pozycja jest z kategorii 4+, ale myślę, że młodszym dzieciom spodoba się sama historia, na omawianie czas przyjdzie później.











Copyright © 2014 Patriseria , Blogger