Poradnia K: Gwenda Bond - Stranger Things. Mroczne umysły. (Recenzja)

Poradnia K: Gwenda Bond - Stranger Things. Mroczne umysły. (Recenzja)

Cześć 😊 Na początku lipca premierę będzie miał trzeci sezon Stranger Things, a w księgarniach dostępny jest prerequel serialu, w którym dowiecie się skąd wzięła się Nastka.



 Jest rok 1969, USA jest w stanie wojny z Wietnamem, a przez kraj przelewają się manifestacje antyrządowe. Nie przeszkadza to jednak rozwojowi nauki. Terry Ives skuszona wizją pieniędzy, podszywa się za współlokatorkę i zgłasza się za eksperymentu, o którym nie wie praktycznie nic.
  
 ‘Doktor Martin Brenner bardzo chciał móc zajrzeć wewnątrz umysłów obiektów badań: nie potrzebowałby wówczas mętnych rozmów, by dowiedzieć się co widzieli bądź też czego nie widzieli i jak skuteczne okazały się techniki hipnozy. Mógłby wyeliminować niegodnych zaufania świadków własnych przeżyć.’

 Na miejscu poznaje jeszcze trzy inne osoby, które kierują się podobnymi pobudkami. Z każdym eksperymentem dziewczyna zauważa, że to co wydawało jej się niewinnymi badaniami przyjmuje niebezpieczny obrót. Cała czwórka się zaprzyjaźnia i postanawia zrezygnować z uczestnictwa w badaniach. Jednak jest już za późno. Wszyscy są inwigilowani, a ich każdy ruch jest znany w instytucie. Ponadto macki instytutu sięgają głębiej – rezygnacja wiąże się z wyrzuceniem z uczelni, czy stratą pracy. 

'Kiedy ludzie tacy jak doktor Martin Brenner raz chwycą cię w swoje szpony, to już nie wypuszczają, zwłaszcza jeśli robisz sobie z nich wrogów. Mogli z nim walczyć i będą, ale mogą przegrać. Chciała wiedzieć, ile sił dołoży, żeby utrzymać ich pod kontrolą.'

 Wszyscy są w potrzasku. Dodatkowo Terry odkrywa, że w laboratorium przetrzymywane są dzieci, które zamiast imion mają nadane numery. Kiedy to się dzieje, jej chłopak, jako jedyny, zostaje wyrzucony z uczelni za udział w manifestacji antyrządowej, a w końcu trafia do Wietnamu. Rozpoczyna się nierówna walka o normalne życie bez wizyt w laboratorium.




 Książka jest wstępem do serialu, który szybko stał się hitem i zyskał grono wiernych fanów. Czyta się to całkiem przyjemnie. Jak dla mnie fabuła i klimat nie odbiegają serialowemu. Akcji jest mniej, ale wydaje mi się to normalne, zwłaszcza, że to jak już wspominałam wstęp do całej historii.
 Bohaterzy są dobrze zbudowani i w pełni pasują do tych, których możemy oglądać na naszych ekranach. Dialogi nie zanudzają czytelnika. Pisząc książkę autorka zrobiła niezły research i oparła wątki na przemianach kulturowych (zaprzestaniu segregacji rasowej) i nastrojach politycznych (wojna w Wietnamie, strajki społeczeństwa wbrew polityce Nixona), które miały miejsce w latach obsadzenia akcji.
Utwór wyjaśnia wiele wątków już istniejących i dodaje kilka pobocznych. Jednak dla prawdziwych fanów serialu może brakować genezy badań. Zwłaszcza odpowiedzi na pytania, w jaki sposób powstał projekt Indygo i gdzie są pozostałe dzieci?
Książka odebrana za punkty w serwisie www.czytampierwszy.pl.


Wydawnictwo Marginesy: Marta Guzowska - Raj (recenzja).

Wydawnictwo Marginesy: Marta Guzowska - Raj (recenzja).

Cześć 😊 Dziś mam coś specjalnego dla fanów serialu ‘Black Mirror’, Marta Guzowska i jej ‘Raj’, powinni trafić w Wasze gusta. 


 Sobota przed weekendem majowym to idealny czas by zrobić wielkie otwarcie nowej galerii handlowej.
Sprytne sztuczki marketingowe i widmo wolnego wprawiają kupujących w dobry humor, a słupki sprzedaży pną się do góry jak szalone. 

'To wejście będzie prowadziło prosto do królestwa luksusu, rzeczy, których nie potrzebujemy,ale których pożądamy. I każdy, kto będzie szedł po kapary i pomidory, po buty na WF dla dzieciaka, po sanki, po narty na rodzinny wypad i po czajnik elektryczny, bo stary się spalił, będzie tędy przechodził. I będzie czuł pożądanie. Zapach perfum. Zapach wyprawionej skóry. Zapach ubrań prosto z fabryki, prosto z wieszaków. Zanim dotrze do supermarketu po jajka, proszek do prania albo rozpałkę do grilla, zostanie poddany niewyobrażalnym pokusom. I nie oprze się im.'

Jednak nie wszystko jest tak idylliczne, naprędce otwarty obiekt zawiera pewne niedoróbki, więc dwie godziny przed zamknięciem wybucha alarm pożarowy, który okazuje się niegroźny.
Teraz do czasu, powrotu ekip techników, w obiekcie powinno zostać trzech ochroniarzy (docelowo ośmiu). Jednak plątanina korytarzy i dekoracji, skrywa kogoś jeszcze; złodzieja - zwabionego ochotą szybkiego zarobku, matkę ‘psycholożkę’ – próbującą ochronić swoją córkę, dwie nastolatki – żyjące według reguł portali społecznościowych i dwóch dilerów, którzy chcą je złapać.
 Każda z tych postaci chce osiągnąć swój cel i nie cofnie się przed niczym. Niebezpieczeństwo jest wręcz namacalne. To istne igrzyska śmierci, kto przetrwa do rana?



  Autorka pisze w sposób specyficzny, wręcz surowy, dzięki temu wprowadza zimny, przerażający klimat. Historie poznajemy z perspektyw różnych bohaterów, co pozwala nam lepiej zrozumieć ich pobudki i psychikę. Jednoosobowa narracja tu nie przeszkadza, a wręcz pomaga wczuć się w rolę.
 Dialogi nie są sztuczne, ale specyficzne, cząstkowe – czuć w nich wiele negatywnych emocji, to potęguje klimat.
 Na uwagę zasługuje kreacja bohaterów, poznajemy istny kalejdoskop charakterów, zgodny z panującymi stereotypami.
Teresa - matka samotnie wychowująca córkę, ledwo wiąże koniec z końcem, nie potrafi pogodzić się z upływającym czasem. Z zawodu psycholog nie umie porozumieć się z własną córką. Żądzą nią fobie, które tworzą zaciskającą się wokół niej, coraz ciaśniejszą pętlę strachu.
 Dorota - nastolatka, która przez zły status materialny zawsze stoi w cieniu koleżanek i apodyktycznej matki. Bardzo chce być sławna, ale jedyne co zdobyła to ksywkę 'Dory'.
 Ce - nastoletnia YouTuberka i gwiazda Instagrama. Influencerka, reklamująca odzież. Jej świat to fani, lajki, odsłony. Nigdzie nie rusza się bez smartfonu, żeby móc wrzucać zdjęcia i kręcić filmiki. Straciła instynkt samozachowawczy żądza sławy przyćmiewa zdrowy rozsądek.
 Jakub – studiuje tylko po to by zadowolić rodziców. Marzy o dobrze prosperującym biznesie, który chce założyć, jak tylko skończy z nie do końca legalnym interesem.
Rudy – z zawodu złodziej profesjonalista. Każde włamanie i kradzież traktuje jako trening przed poważnymi zadaniami. Marzy mu się rola szpiega, wierzy w karmę i stara się postępować moralnie (nie licząc kradzieży).
Andriej – Rosjanin. Nadużywa alkoholu i innych środków odurzających, nie dla niego legalna praca. Nie cofnie się przed niczym, działa jakby nie obowiązywały go żadne normy moralne.
Jest jeszcze kilka innych postaci, równie barwnych. Taka mieszanka czyni powieść niezwykle interesującą.     Otrzymujemy trochę zironizowany obraz współczesnego świata, gdzie moralność zastępowana jest żądzą lajków, a mieć to znaczy być. Ludzie nie rozstają się ze swoimi smartfonami, sprzedają swoją prywatność, żyją wirtualnie.

‘Żyjemy w czasach nadmiaru i nie ukrywam, że miasto nie potrzebuje nowej galerii handlowej. Ale miasto jej chce!’

Przez spaczone postrzeganie świata, ludzie tracą instynkt samozachowawczy i nie potrafią wyczuć niebezpieczeństwa.
 Marta Guzowska zafundowała nam kryminał w świetnym stylu, naprawdę liczę na więcej.
Książka odebrana za punkty w serwisie www.czytampierwszy.pl
Marginesy: Christie Watson - Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia. (recenzja)

Marginesy: Christie Watson - Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia. (recenzja)

Cześć 😊 Dziś zapraszam Was za uchylone drzwi, brytyjskiej służby zdrowia. ‘Pięlęgniarki’ to niejaki pamiętnik z dwudziestoletniej pracy Christie Watson. Książka jest niezwykle emocjonująca, ale czuć pasję i dużą dozę uczuć jaką autorka żywi do swojego zawodu.

'Życzliwość, empatia, współczucie i troska o godność pacjenta. Oto atrybuty dobrej pielęgniarki.'




 Christie ciężko było znaleźć swoją drogę zawodową, zaczynała w wielu zawodach, ale zawsze po czasie okazywało się, że to nie to. Trochę dzięki zainspirowaniu się swoją mamą (jest opiekunką socjalną), trochę dzięki przypadkowi zgłosiła się do szkoły pielęgniarskiej. To był strzał w 10!
 Dziewczyna przeprowadza nas w podróż po swojej ścieżce kariery. Od środka pokazuje życie oddziałów, zaprasza za kotary oddzielające pacjentów i ubarwia ich przypadkami całą opowieść.
To pasjonatka, historię swojego zawodu ma w małym palcu, cały czas przypomina główne założenia swojej pracy. Zawsze pokazuje, że najważniejszy jest pacjent i jego dobro.
W swojej pracy kieruje się empatią. Często zaprzyjaźnia się ze swoimi pacjentami, a w innym przypadku jest wsparciem dla ich rodzin.



‘Jednak przy tym wszystkim, czego dotykałam, co widziałam i wąchałam, jakkolwiek wydaje się to wówczas trudne, w centrum wydarzeń tkwi pacjent, wystraszony i zażenowany. […]
Potworność naszych ciał – naszego człowieczeństwa, naszej ludzkiej ułomności – to rzecz, którą pielęgniarka musi przetrzymać, żeby pacjent się na tym nie koncentrował, nie zapamiętał, ze utracił godność, czyli znalazł się w położeniu, które czyni nas jednakowo bezbronnymi.’

Jestem zaskoczona, kiedy czytam o klasyfikacji pielęgniarek i ich uprawnieniach. Podziwiam trud jaki muszą ponieść by zdobyć uprawnienia, a w końcu w codziennej, często ponad siły pracy.
Brytyjska służba zdrowia jest tak inna od polskiej, dużo lepiej zorganizowana, a z drugiej strony zawód pielęgniarki podobnie jak u nas jest tam niedoceniany i często bagatelizowany.
 Książka jest świetnie napisana. Christie przytacza nam anegdotki, które nazbierała przez lata. Zapoznaje nas z pacjentami, z ich historią, cierpieniem, sposobami leczenia, a często także z informacją co działo się z nimi po latach. Oczywiście to wszystko z ochroną ich danych.
 Opisane sposoby leczenia, to jak pielęgniarki ufają lekarzom, ale potrafią także zabronić jakiś zabiegów dla dobra pacjenta są po prostu fascynujące. Czy wiecie, że niektóre pielęgniarki z UK mogą diagnozować pacjentów i wypisywać recepty? Jeśli nie to myślę, że ta książka Was zaciekawi.
Książka odebrana za punkty w serwisie www.czytampierwszy.pl
Wydawnictwo Kobiece: Mario Escobar- Kołysanka z Auschwitz (recenzja)

Wydawnictwo Kobiece: Mario Escobar- Kołysanka z Auschwitz (recenzja)

Cześć 😊 Mam nadzieję, że odpoczywacie i korzystacie ze słonecznych dni. Niedawno na fali tematyki obozowej, skończyłam książkę Mario Escobara ‘Kołysanka z Auschwitz’.



 Rok 1943 w Niemczech, nasilają się prześladowania mniejszości, w związku z polityką Hitlera. Helene Hannemann czystej krwi Niemka zamiast wyprawić dzieci do szkoły, wyrusza wraz z nimi i mężem w ciężką podróż bydlęcymi wagonami do Auschwitz. Kobieta jest wolna, ale postanawia towarzyszyć rodzinie, której jedynym przewinieniem jest romskie pochodzenie.
 Po przetrwaniu trudów podróży zostaje walka o codzienny byt, a nie jest to łatwe wśród wrogich spojrzeń współwięźniów. Zwłaszcza jeśli ma się piątkę dzieci i nie wiadomo, gdzie przebywa i czy tak naprawdę w ogóle żyje mąż.

'Nasz pobyt w Auschwitz nie mógł się zacząć gorzej. Nadal nie rozumiałam, że jedyna zasada rządząca obozem to przetrwać za wszelką cenę i nie oczekiwać od nikogo pomocy.'

 Sytuacja się poprawia, kiedy Helene otrzymuje etat pielęgniarki obozowej, a w końcu propozycję poprowadzenia samego przedszkola. Prowadząc placówkę ma do pomocy kilka kobiet oraz niezbędne pomoce i dodatkowe wyżywienie. Wszystkie starają się by chociaż przez kilka godzin odciągnąć dzieci od tego piekła.
Jednak sen z powiek spędzają jej bliźnięta, które co tydzień znikają z placówki i trafiają pod pieczę doktora Mengele. Niepowodzenia na froncie i ograniczone zaopatrzenie sprawiają, że działalność przedszkola wisi na włosku.




‘Kołysanka z Auschwitz’ jest fikcją literacką opartą na prawdziwych wydarzeniach, co nie oznacza, że nie wzbudza emocji. Forma pamiętnika jest niezwykle przystępna i sprawia, że szybciej wczuwamy się w główną postać.  Helene Hanneman i jej piątka dzieci żyły naprawdę. Przed autorem było nie lada wyzwanie, ze szczątkowych informacji o tej kobiecie chciał wykreować obraz macierzyństwa i heroicznej miłości do swoich dzieci.

Matki nie mają ideologii. Nasze dzieci to nasza jedyna sprawa, jedyna ojczyzna. Mężczyznom zabijanie i umieranie w imię ideałów może przychodzić naturalnie. Dla as, nosicielek życia, morderstwo popełnione w imię ideałów jest najgorszym wynaturzeniem, jakie stworzyła ludzkość.’

 Helene prowadziła przedszkole w obozie, starając się by chociaż na chwilę na ustach najmłodszych zagościł uśmiech.
Lekki styl autora pozwoliłby na pochłanianie kartek w zastraszającym tempie, gdyby nie poruszona tematyka. Książkę czyta się ciężko, ze względu na emocje jakie towarzyszą. Każdy wie, że w obozach były dzieci, ale poznawać szczegóły to coś zgoła innego.
Pośród całego tego bestialstwa pokazywane są także proste rzeczy, które dawały codzienną radość.  Bohaterzy są dobrze zbudowani, dialogi bardzo naturalne.
Helene jest symbolem matki, dla której rodzina jest najważniejsza, w opozycji do niej stoi nie kto inny jak Mengele.
Doktor jest przystojny i uśmiecha się czarująco, jest bardzo obowiązkowy. Jednak z każdym spotkaniem   Helene zauważa u niego wady, piękna maska zaczyna opadać, a sięga bruku, kiedy znajduje bliźniaki zszyte ze sobą nie tylko poprzez skórę, ale także żyły. Kobieta zauważa, że zło niszczy wszystko. Wraz ze zbliżającym się końcem wojny, zauważa też, że dla niektórych żołnierzy, pobyt w obozie to był wyjazd na kolonię. Idealnie ogoleni i czyści w odprasowanych mundurach, w opozycji do więźniów na skraju śmierci.
 Powieść to niejaki hołd dla rodziny Hanneman, polecam.
Książka odebrana za punkty w serwisie www.czytampierwszy.pl.

Burda książki: Hannah Beckerman - 'Gdybyś tylko wiedziała' (recenzja)

Burda książki: Hannah Beckerman - 'Gdybyś tylko wiedziała' (recenzja)

Cześć :) Zapomniałam całkowicie o `tej `recenzji, czekała spokojnie w kopiach roboczych. Więc zapraszam do porannej, sobotniej kawy.
 Gdybyś tylko wiedziała’ autorstwa Hannah Beckerman często jest porównywane do twórczości Moyes, ja swój egzemplarz mam oczywiście z www.czytampierwszy.pl



 Audrey umiera, zostało jej już niewiele czasu. Jej organizm pochłaniany jest przez raka, który atakuje kolejne narządy. Wykorzystuje czas, który jej pozostał w pełnym tego słowa znaczeniu. Zaczyna spełniać swoje marzenia, które zapisała jako szesnastolatka w pamiętniku. W dążeniu do celu pomagają jej wnuczki Wie, że musi się spieszyć, ale ma bardzo ważne zadanie do wykonania, musi pogodzić swoje córki. Jess i Lily nie rozmawiają ze sobą, a ich nastoletnie córki nie mają prawa kontaktu.
Jedna próba pojednania skończyła się karczemną awanturą; w przeszłości wydarzyło się coś, co nie pozwala Jess spojrzeć na Lily, nie chce mieć z nią żadnego kontaktu. Zwłaszcza, że uważa, że to wina Lily, że ich ojciec nie żyje.

‘Teraz z tamtego szarego wrześniowego dnia pamiętała tylko pełne gniewu przekonanie, że Lily nie powinna tam przychodzić. Po tym, co zrobiła, straciła prawo do opłakiwania ojca nad jego grobem.’

Za każdym razem kiedy Audrey próbuje porozmawiać z Jess na ten temat, kończy się to kłótnią.
Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że dwie najbliższe sobie kobiety nie spędziły w swoim towarzystwie więcej czasu niż pięć minut w ciągu dwudziestu ośmiu lat?



 Ta książka to wyciskacz łez, choroba, rozpad rodziny i liche próby jej połatania, ustępują walce o swoje marzenia i ideały. Przez większość książki wiemy, że coś się wydarzyło co spowodowało rozpad rodziny, a odkrywanie tej bolesnej prawdy odbywa się powoli.
 Całość zbudowana jest jak dobry thriller; czekamy w napięciu na rozwiązanie zagadki, a informacje, które są szczątkowo udzielane sprawiają, że możemy wyciągnąć mylne wnioski. (Początkowo myślałam, że ojciec jest złym charakterem.)
  Postacie, które zbudowała są wielowymiarowe. Stworzyła piękny obraz kobiety, począwszy od Audrey, a kończąc na wnuczkach. Każda z tych kobiet jest świadoma swoich marzeń i w końcu nie boi się po nie sięgać. Pokazuje urodę tych kobiet nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim wewnętrzną. Ukazała także jakim błędem jest przenoszenie naszych niespełnionych marzeń na kolejne pokolenia.
Pomimo opisu wyniszczającej choroby i śmierci, książka nie jest przygnębiająca. Gdzieś tam tli się nadzieja, na lepszy czas. Podoba mi się styl autorki, pisze przyjemnie i nie rozwleka opisów, a dialogi są realistyczne.
Myślę, że autorka zawarła pewne przesłanie w swoim utworze, pokazuje, że niedomówienia, brak szczerej rozmowy i umiejętności komunikacji mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Polecam.

K.A. Figaro - "Prosty układ' (recenzja)

K.A. Figaro - "Prosty układ' (recenzja)


Cześć 😊 Pogoda za oknem nie nastraja pozytywnie, chociaż z drugiej strony, jest czas na czytanie. „Prosty Układ” jest debiutem zarówno autorki jak i wydawnictwa Foksal, które stworzyło nową serię Liptick Books.




  Łucja by odpocząć od zgiełku wielkiego miasta postanawia odwiedzić rodziców. Od pierwszego dnia postanawia także nadrobić zaległości towarzyskie, wszak nie była w domu dwa miesiące. Podczas spotkania z przyjaciółką w obskurnym miejscowym barze, poznaje Dymitra, który swoją arogancją nie przypada jej do gustu. Obłędnie przystojny mężczyzna jest przyzwyczajony, że dostaje to na co ma ochotę, zwłaszcza, że pomagają mu jego finanse. Tym razem chce Łucję, ma obsesję na jej punkcie od samego początku.

 Powrót do Warszawy nie sprawia, że dziewczyna ma spokój. Wszędzie, gdzie się pojawia spotyka tego mężczyznę. Wszystko zmienia moment, w którym Łucja po imprezie zostaje prawie zgwałcona, a jej wybawcą jest Dymitr. Od teraz patrzy na niego łaskawiej, jednak przełom nastąpi dopiero kiedy po nocy w domku, położonym w nadmorskiej miejscowości. To tam Dymitr zaproponuje jej pewien układ.

Czy dziewczyna będzie w stanie rozdzielić uczucia od pożądania?



 Lubię erotyki i tego nie ukrywam, czytałam lepsze lub gorsze, ale ten jest dramatycznie zły.

Cała akcja to skopiowane pomysły z innych książek. Ona biedna, piękna studentka, on młody bogaty i ze spaczoną przeszłością.

Bohaterzy są płytcy, a dialogi są bardzo sztuczne i słabej jakości. Masa wulgaryzmów, dla których nie ma uzasadnienia. Głównym ich zajęciem jest imprezowanie, oznaką dorosłości ‘palenie fajek’. Dobrze, że jest określony ich wiek, bo wykreowane są na nastolatki, jeśli nie mentalne dzieci. Rozmowy jakie ze sobą prowadzą bardziej pasują do marginesu społeczeństwa, a nie młodych wykształconych i często majętnych osób. 

‘Wpuściłam dziewczynę do środka. To, jakie dźwięki wydawała podczas załatwiania się i jak pachniało, spowodowało, że dostałam mdłości. – Na litość boską! Roksi!
- No co? Zachowujesz się tak, jakbyś w życiu nie robiła tego co ja teraz.

- Boże! Chce stąd wyjść!

Zasłaniałam dłonią swoje usta i nos.

- Jeszcze chwila. Kac – kupa górą! - krzyknęła, chichocząc.'

 Postacie zwracają się do siebie zdrobniale w najgorszy możliwy sposób; kochanieńka, perliczku etc. Sama Łucja jest niekonsekwentna, nie chce mieć nic wspólnego z Dymitrem, ale biegnie na każde jego zawołanie. Oddaje mu się pod wiatą na schodach, przy leśnej ścieżce -wszędzie tam, gdzie on tego chce. Utarczki słowne jakie z nim prowadzi świadczą o niedojrzałości emocjonalnej, w chwilach zburzenia mówi do niego: per ‘ogrze’ (serio?!).

 Dymitr natomiast ma obsesję na jej punkcie, ale od razu mówi, że nie zmieni się dla niej. W dalszym ciągu uprawia przygodny seks z każdą napotkaną dziewczyną. W ogólnym rozrachunku traktuje Łucję przedmiotowo, jak zabawkę do spełniania jego zachcianek.

Jest kilka rozdziałów, kiedy akcja jest ukazana z jego strony, co więcej, zwraca się on bezpośrednio do czytelnika opisując swoje uczucia. Nie wiem co ma na celu ten zabieg, bo w sumie nie wnosi nic ciekawego do powieści.

 Sceny seksu są żenujące. Bez przemyślenia, często zamiast budować napięcie wprawiają w osłupienie. 


‘Dymitr, cholera jasna! Uspokój się! Jeszcze ktoś wejdzie do windy.

Spojrzał bardzo głęboko w moje oczy, poczułam się naga.

Szczerze? Mało mnie to interesuje. – Uśmiechnął się. – Zapakuję cię.

- Co zapakujecie? – Kompletnie go nie rozumiałam.

- Mam ochotę cię zapakować. – Uśmiechnął się chytrze i podniósł brew ku górze.’


 Historia się nie klei. Bohaterka prawie zostaje zgwałcona, a chwilę później, kiedy tylko dojeżdża do mieszkania uprawia gorący seks. Próba gwałtu nie zostaje nigdzie zgłoszona, karę w późniejszym czasie wymierza jeden z bohaterów.

 Autorka wykorzystała całe spektrum nazewnictwa damskich i męskich genitaliów, zaczynając od płatków kobiecości do muszelek.


‘Czekając na jego przyjaciela, nie spodziewałam się tego, że Dymitr zacznie lizać moje dziurki…’


Łucję za każdym razem ‘zalewają soki’, które ciekną jej po nogach. Dosłownie czekałam na kałuże i na pośliźnięcie.

Opisy miejsc są pobieżne, nie chodzi tu o rozwlekanie na kilka stron, ale w ten sposób buduje się klimat.

 Co do warsztatu pisarskiego autorki, to po prostu go nie ma. Książka nie jest także zabawna pomimo usilnych prób. Czyta się źle, męczyłam się ponad tydzień, a skończyłam tylko dlatego, że musiałam ją zrecenzować.

Jedyne co jest tu profesjonalne to okładka, czekam aż któraś polska autorka przerwie to pasmo i napisze dobry erotyk. 
Książka odebrana za punkty w portalu www.czytampierwszy.pl (jest jeszcze kilka dostępnych egzemplarzy).



Copyright © 2014 Patriseria , Blogger