Wydawnictwo Poradnia K: Wendy James - W sieci zł@
Cześć 😊 Witam w poniedziałek! Zarwałam dzisiejszą
noc, bo chciałam dokończyć książkę – to już powinno brzmieć jak rekomendacja.
Bardzo lubię thrillery, a ostatnio dzięki www.czytampierwszy.pl trafiam na takie pozycje, które nie tylko są udane, ale także zaskakują.
'Ale, babciu, kiedy wcześniej rozmawiałyśmy powiedziałaś, że naprawdę musimy pogadać o tym, co spotkało Sophie, i że fakt, że o tym normalnie nie rozmawiamy, jest znakiem współczesnego rodzicielstwa. [...] A potem powiedziałaś, że nasze pokolenie ma zapewnione wszystko poza kręgosłupem moralnym'
Beth wiedzie
poukładane życie. Jest pewna, że swoim koncie ma same sukcesy; kariera,
rodzina, dom – to wszystko udało jej się osiągnąć, tak jak tego zamierzała.
Dodatkowo prowadzi blog, będący odskocznią od codzienności. Kiedy okazuje się,
że po piętnastu latach życia w USA, może powrócić z mężem do Australii – nie
waha się.
Zderzenie z
rzeczywistością bywa trudne. Przedłużający się remont domu, córki w wieku
nastoletnim, teściowa wtrącająca się w ich życie i matka w pobliżu. Jednak
kobieta w dalszym ciągu próbuje
utrzymać iluzję. Wozi córki na zajęcia, robi zakupy, a pewnego
dnia poznaje Andii. Mamę Sophie - jednej z koleżanek z klasy dwunastoletniej
Charlotte. Kobiety szybką znajdują wspólny język, wydaje się, że dziewczynki
także. Jednak Sophie różni się od innych dzieci, jest otyła, nieśmiała i na
dodatek gra na fortepianie – to powoduje agresję. Jedną z oskarżonych osób o
nękanie staje się Charlotte, córka Beth.
W sieci zła to książka napisana w specyficzny sposób. Sceny
akcji między bohaterami przerywane są wpisami z blogów, stron internetowych, a
nawet komunikatorów społecznościowych – ten zabieg wzmaga klimat. Do końca nie
wiemy, kim jest ich autor, ale z drugiej strony dobrze obrazuje to akcję.
Wielowątkowość, akcja z kilku poziomów tworzy bardzo przestrzenną opowieść.
Autorka porusza
ważną kwestię, czy my tak naprawdę znamy swoje dzieci? Ile jest prawdy w nas
samych? Wraz ze wzrostem nowych technologii, jedne zagrożenia odchodzą, by w
ich miejsce pojawiły się nowe. Sieć, Internet to miejsce gdzie można znaleźć
wiele przydatnych informacji, ale nieumiejętne korzystanie z tego medium może
doprowadzić do problemów.
Ludzie siedząc
przed ekranami swoich komputerów czują się bardziej anonimowi, atawistyczne
odruchy biorą nad nimi górę. Powstaje cyberprzemoc. Nie tyle nie boimy się
wyrażać swoich opinii, ale robimy to w sposób chamski, wulgarny i pasywno –
agresywny.
Z drugiej strony
karmimy się iluzją, idealne matki, idealnych dzieci, piękne domy, przystojni
mężowie i dobra praca. Większość chce brać udział w tym teatrze i zaczyna przestawać
zauważać granice pomiędzy iluzją, a realizmem.
W tym wszystkim dorastają dzieci, które mają zapewnione
wszystko, oprócz wzorców moralnych. Rodzice ukrywają wszystkie przewinienia,
chroniąc je przed konsekwencjami, podtrzymują bańkę jaką stworzyli. Z jednej
strony można to zrozumieć, bo kierują się miłością, ale z drugiej strony nie
jest to wychowawcze.
Beth za wszelką
cenę próbuje chronić swoje dzieci, ma w głowie jasno wykreowany obraz i nie
zwraca uwagi na niepokojące symptomy. Jeśli pojawia się problem, ona go
rozwiązuje – nie dopuszczając do konsekwencji. Dla mnie brakuje tu szczerej
rozmowy, przekazania wzorców. Jeśli córki dostają naganę, to martwi się tym jak
one to znoszą, a nie co wyciągnęły z lekcji.
Charlotte i Lucy, córki Beth są pewne siebie, przekonane o
swojej nieomylności. Obie są wysportowane, ładne i łatwo nawiązują przyjaźnie.
Poznajemy głównie tę pierwszą, która nie dość, że jest o rok młodsza, to tak
naprawdę gra pierwsze skrzypce. Dziewczynka by przypodobać się szkolnej
społeczności, nie ma obaw przed złym traktowaniem Sophie. Ma się wrażenie, że
jest przesiąknięta złem do szpiku kości, a słodka twarz to tylko maska.
Sophie zamknięta w
sobie, jeszcze bardzo naiwna, a przy tym uzdolniona dziewczynka. Szuka
pozytywnych stron u innych osób. Jest bardzo wrażliwa i nawet jeśli pozornie,
nie interesują jej ‘dziewczyńskie rozgrywki’, to wiele rzeczy bierze sobie do
serca.
Podoba mi się kreacja pozostałych bohaterów. Żaden nie
jest zbędny, a pierwotnie nawet jeśli wydają się postaciami pobocznymi, to
finalnie odgrywają sporą rolę.
Autorka zręcznie
wprowadza nas w lekko nerwowy nastrój, by to wrażenie potęgować. Bardzo podobał
mi się klimat i to jak rosło napięcie z każdym zwrotem akcji. Zakończenie –
zaskakujące. Tak naprawdę dopiero jakieś 30 stron przed końcem dobrze
wytypowałam czarny charakter.
Książka świetna, uwielbiam zakończenia po których jeszcze tydzień rozmyślam czy to mogło skończyć się inaczej. Chętnie przeczytałabym jeszcze jakąś książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuń