Jerzy Andrzejczak- Spowiedź polskiego Kata (recenzja)

  Cześć :) Jest coś takiego w nas ludziach, że pociągają nas tematy pogranicza życia i śmierci. Lubimy badać granicę człowieczeństwa, a kiedy ktoś ją przekroczy-zaraz znajdą się śmiałkowie zainteresowani tematem.
W momencie, w którym dowiedziałam się o istnieniu poprawionej wersji książki Spowiedź Polskiego Kata, chciałam zostać jej posiadaczką. Co czuje kat? Jaka ciąży na nim odpowiedzialność? Czy śnią mu się ofiary? Jak rodzina żyje ze świadomością profesji jej członka?- te pytania i wiele innych nasuwały mi się już od samego początku.



  Książką napisana jest w formie reportażu. Autor zręcznie lawiruje pomiędzy rozmowami z samym zainteresowanym jak i faktami historycznymi.
Szeroki wywiad, którego dopuścił się Andrzejczak przybliża nam historię katowskiej profesji.
Poznajemy metody wymierzania kary, od kamieniowania, przez łamanie kołem, aż do gilotyny. Widzimy jak na przestrzeni wieków zmieniało się podejście do skazanych; od wiwatującego tłumu, który nierzadko sam wymierzał sprawiedliwość do jak najbardziej humanitarnych metod.
Poznajemy cenniki i leksykon przestępst zagrożonych śmiercią, które ewoluowały przez lata.

'[...]1378 r. W księdze miejskiej Kazimierza zaczęły się od tego roku pojawiać sumy wypłacane katowi. Były to kwoty wypłacane za każdorazową usługę, a nie stała pensja:
1378 r.- 12 groszy
1386 r.- 13 groszy (za spalenie skazańca)
1391 r.- 18 groszy
1393 r.- 30 groszy (dodatkowo 2 grosze za spalenie skazańca).'

  Jeśli istnieje kara to musi istnieć też wina; dlatego znalazło się także miejsce na spotkanie ze zbroniarzami. Poznanie pobudek, które nimi kierowały czy przebiegu zbrodni (często nieplanowanej jak się okazuje). W końcu także ich zachowanie w oczekiwaniu na nieuniknioną śmierć, a wcześniej sposób postępowania na sali rozpraw- nierzadko wręcz przerażający. Smaczku tutaj dodają takie postacie jak Mariusz Trynkiewicz, Wampir ze Śląska czy  Skorpion.

'W ciągu 6 lat przestępczej działalności 30 razy planował morderstwa. Czyli przeciętnie 5 razy w roku miał potrzebę zabijania. Zresztą on sam przed sądem twierdził, że był uzależniony od zapachu cudzej krwi szczególnie kobiecej.'

  W końcu całkiem szeroko omawiana jest także rola i postrzeganie Kata w społeczeństwie.
Od początku była to profesja, która wzbudzała skrajne emocje. Z jednej strony ludzie od niego stronili do tego stopnia, że często mieszkał w obrębie murów miasta. Z drugiej ktoś ten zawód musiał wykonywać i pomimo całej otoczki często nie brakowało chętnych do  katowskiej posługi. 
Jeśli jednak chętnych brakło, co także się zdarzało, wybierano śmiałka spośród skazanych na śmierć, jemu samemu darując życie.

"Samo dotknięcie kata plamiło honor osoby, którą to spotkało, i powodowało przez nią utratę czci, na co ówcześni ludzie byli wyjątkowo wrażliwi. W wielu polskich miastach kat nie mógł dotykać rękami mięsa i ryb na ławach targowych- mógł jedynie wskazać palcem rzecz, którą chciał kupić.

'Bywali piekarze, którzy nie chcieli w ogóle sprzedawać katom pieczywa, tłumacząc, że splamione krwią pieniądze przynoszą nieszczęście.'

Postać Kata stała się dla autora obsesją, do tego stopnia, że potrafił śnić o rozmowach z nim. Wywiad trwał kilkanaście miesięcy; niejednokrotnie spotkania były odwoływane lub Kat potrafił zamilknąć na kilka tygodni. 

'Wyobrażałem sobie kata u mojego konfesjonału. Widziałem to w niejednym moim śnie [...].'

 Dla mnie tytuł utworu jest mylący; bardziej pasowałoby tutaj: Rozmowy z Katem, bo w całym rozrachunku bohater jest oszczędny w swoich zwierzeniach, wręcz opiera się na suchych faktach. Mam wrażenie, że autor na siłę próbuje wymóc na Kacie wyrzuty sumienia, próbuje wcisnąć go w ramy swoich wyobrażeń, zaszufladkować wg. sobie znanego schematu.  
  Skoro ma to być spowiedź, to wszystko powinno obdywać się bezstronnie. Andrzejczak niczym prokurator; postawił tezę i próbuje ją udowodnić. Często stawia postać kata na równi z przestępcami, na których wykonywał wyroki. Jakby dał upust emocjom po długich miesiącach tej znajomości.
Nie podobają mi się także komentarze samego autora dotyczące jego osoby: 'próbowałem pokazać, że jestem przygotowany', mam wrażenie, że to celowy zabieg by wzmóc kontast pomiędzy rozmówcami. 
  Podsumowując całość czyta się świetnie- jest to reportaż największej klasy. Widać ogrom pracy włożonej i merytoryczne przygotowanie; wywiady z historykami, naczelnikami czy więźniami. Podróż przez wieki i wiele ciekawostek historycznych, nadają dodatkowej wartości i uatrakcyjniają całość.
 Pierwsze skojarzenie jakie miałam po przeczytaniu książki to Detektyw (polski miesięcznik w całości poświęcony tematyce kryminalnej), który czytałam będąc nastolatką.
Strony wręcz pochłania się jedna po drugiej- o czym świadczy fakt, że zabrałam książkę do Bukaresztu i w ciągu 3dni przeczytaliśmy ją oboje z Michałem.
Pomimo małych minusów dla mnie 5/5 ;)

Jeśli interesuje Was tematyka zbrodni to Wydawnictwo Aktywa ma więcej takich perełek w zanadrzu, zachęcam do zapoznania się z ofertą.
 

1 komentarz:

  1. Dosyć łaskawa recenzja, biorąc pod uwagę nietrafiony tytuł (co sama zauważyłaś) i nieładny sposób prowadzenia rozmów. Kat został ukazany jako zamknięty i ponury człowiek, ale trudno o inną postawę, skoro Andrzejczak myli zadania dziennikarskie z prokuratorskimi. Dane mu było porozmawiać z chyba najbardziej enigmatyczną postacią minionej epoki - i co? Nie docenił. Za mało empatii, znikomy szacunek, natomiast wymądrzania się i wytykania błędów po kokardy.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku, dziękuję, że dotarłeś aż tutaj. Czekam na Twoje zdanie w tym temacie, śmiało- będzie mi miło podjąć się dyskusji.

Copyright © 2014 Patriseria , Blogger