Jakub Ćwiek, Adam Bigaj- Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu (recenzja).
Bezpański to smakowity kasek dla fanów motywów policyjnych, dodatkowo do
nabycia za pośrednictwem Czytam Pierwszy. Jeśli ktoś z zarzewnieniem
wspomina 'Psy' czy pierwsza część 'Pitbulla' Patryka Vegi to tu się nie zawiedzie.
Adama Bigaja poznajemy w momencie, w którym zostaje przymuszony do
zakończenia służby i od tego właśnie momentu snuje swoje wspomnienia.
Przeprowadza nas przez czasy PRL-u i słynnej Milicji, pokazuje jak
wyglądała walka z żywiołem w trakcie powodzi tysiąclecia we Wrocławiu, a także jak
wyglądała zmiana obyczajowa, kulturalna i gospodarcza po upadku PRL.
Książka jest swego rodzaju pamiętnikiem trzydziestoletniej pracy we
wrocławskiej Policji. Ciężka codzienna służba i morze alkoholu by ukoić nerwy czy po prostu nawiązać znajomości.
Słaba płaca, bezpłatne nadgodziny, niedofinansowane
stanowiska i przesiąknięcie pracą do tego stopnia, że pozostaje się na służbie całą
drogę.
'Oczywiście pojechaliśmy tam prywatnym samochodem, bo przydziałowego nie
było, a potem, na koniec dnia, wróciliśmy do tego samego, podobnego do
meliny, biura, gdzie brakowało nie tylko maszyn do pisania, ale nawet
długopisu i papieru.'
Często tracą rodziny i zdrowie. Walka z przestępcami, układami i
przełożonymi. Mafia, której macki sięgają najwyższych struktur. Na
końcu zamiast uhonorowania służby w pocie czoła, dowiadujesz się, że nikt Cię nie chce i jesteś niepotrzebny. Co popycha ludzi by wstąpić
w szeregi mundurowych, skoro jest to jeden z mniej szanowanych zawodów?
'Jakiś mądrala z telewizji powiedział kiedyś, że ludzie wstępują do
policji, by za pomocą munduru stać się autorytetami na ulicy i zyskać
społeczny szacunek. Pewnie właśnie z tego szacunku w świadomości
społecznej funkcjonujemy jako psy, a wdzięczna młodzież pisze na murach
HWDP'
Całość czyta się świetnie; kartka po kartce przemierzamy wrocławskie
ulice i poznajemy kryminalną stronę miasta. Adam Bigaj z tylko sobie
znaną swobodą wspomina czasy swojej służby. Pokazuje realia i nie wybiela
się; często policjanci nadużywają swojego stanowiska. Z drugiej jednak
strony wykraczają poza ramy koniecznej pomocy, pomagając mieszkańcom
patrolowanych terenów. Anegdotki potrafią ubawić do łez, ale czasem także rozwścieczyć. Zwłaszcza kiedy okazuje się, że mafia ma swoje macki głęboko w strukturach państwowych.
Jakub Ćwiek nie przeszkadza w tej książce. Spisał historię, wysłuchał i
ubrał w słowa, które nie pozwalają jej odłożyć nawet na moment. Nie kusi
się o komentarz, nie ocenia- to nie on jest bohaterem.
Jest tak jak myślałam, a z drugiej strony dziękuję za tę książkę. Gdyby
nie ludzie tacy jak Bigaj nie moglibyśmy czuć się bezpiecznie.